niedziela, 31 stycznia 2016

Ostatni dzień ferii.



Ostatni dzień ferii. Ostatni dzień stycznia. Pora na podsumowanie:
- byłam w kinie na „Fistaszkach” i na „Nienawistnej ósemce”;
- byłam po raz drugi w Bramie Poznania;
- stoczyłam jakieś 14-16 walk w tym: 7 z armią Aragona a pozostałe z postaciami, których nie potrafię zapamiętać, ale wiem, że pochodzą z Gwiezdnych Wojen;
- w stoczonych bitwach odniosłam rany w postaci kilkunastu pchnięć mieczem drewnianym (w tym ze dwa razy tak, że aż mi oczy z orbit wylazły) oraz kilkudziesięciu pchnięć i machnięć mieczem świetlnym (tu bez bolesnych skutków, bo miecz dość wątły i widocznie właściciel uznał, że może się zepsuć w kontakcie z moim żylastym, jędrnym i twardym jak skała ciałem);
- rozegrałam kilka partii w szachy i kilka w warcaby – większość przegrałam celowo lub nie;
- uzależniłam się od muzyczki z Minecrafta;
- odnowiłam wiadomości z Przyrody na poziomie klasy 4tej szkoły podstawowej, a nawet dowiedziałam się paru rzeczy, których nie wiedziałam do tej pory;
- napisałam jedno, za to długie i wesołe, dyktando o kulawym królu Ludwiku;
- dokonałam kilku aktów wymuszeń na małoletnich, z którymi zamieszkuję pod jednym dachem (wymuszenia dotyczyły głównie czynności sprzątających);
- ogarnęłam, z różnym skutkiem, ale raczej na plus, parę spraw zawodowych;
- pozbawiłam najlepszego psa na świecie jąder, czym moje młodsze dziecko chwali się wszem i wobec, informując, że pies ten już nie będzie miał żony, bo i po co skoro nie może zrobić jej dzieci;
- pomogłam osobistemu ojcu pozbyć się, na rzecz mieszkańca Konstantynowa Łódzkiego, jego wychuchanego i wygłaskanego VW Garbusa rocznik 1974 – nie spałam pół nocy, bo wydawało mi się, że on (ojciec, nie Garbus) tego nie przeżyje.
Było pracowicie. Z radością i ulgą witam szkołę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz