Mąż: W niedzielę mamy rocznicę ślubu.
Żona: Którą? Dwunastą?
Mąż: Mhm.
Żona: To jak to uczcimy?
Mąż: Schabowymi.
Żona: Którą? Dwunastą?
Mąż: Mhm.
Żona: To jak to uczcimy?
Mąż: Schabowymi.
Żona umarła ze śmiechu.
Siódma rano. Cisza. Nie odzywamy się do siebie z nadzieją, że dzięki temu złapiemy jeszcze trochę snu. I nagle syn pyta: mamo, dlaczego w spodniach jest ciemno?
Trudne pytanie. Jak na siódmą.
Siódma rano. Cisza. Nie odzywamy się do siebie z nadzieją, że dzięki temu złapiemy jeszcze trochę snu. I nagle syn pyta: mamo, dlaczego w spodniach jest ciemno?
Trudne pytanie. Jak na siódmą.
Biegnę sobie dziś po lesie, słuchając (wg wskazówek Romana) po
angielsku, relaksując się i przekonując swoje body, że dzięki temu
bieganiu poradzi sobie ono z czającą się wewnątrz zarazą. Po trzecim
kilometrze czuję jakby odrobinę rozluźnienia w dolnych częściach tego
body. Rzucam okiem w dół i co ja paczę?!? Spodnie odrobinę zrolowane
przy kostkach, w kolanach też jakby więcej luzu, że nie wspomnę o kroku,
który zwisa z pełnym luzem. Pierwsza myśl - schudłam! Już układam w myślach
post aktywizujący, wspierający, dzielący się własnym sukcesem. Już
zapraszam do znajomych Ewę Chodakowską! Podciągam spodnie i biegnę
dalej! A co! Niech moje body chudnie mocniej! więcej! bardziej! Co
prawda moja ostatnia dieta nie wskazuje na to, żebym schudnąć miała.
Aktywność fizyczna w ostatnim czasie też wołała o pomstę do nieba. Coś
mi przestaje pasować. Ale biegnę. Oprócz spodni podciągam w zamyśleniu
nosem. Angielski wątek już dawno zgubiłam. Patrzę na te zrolowane
nogawki i już wiem. Cuda się nie zdarzają.
Za poluźnienie sytuacji od pasa w dół odpowiada nie spadek wagi, a rozwiązany sznureczek ściągający.
Za poluźnienie sytuacji od pasa w dół odpowiada nie spadek wagi, a rozwiązany sznureczek ściągający.
I kiedy to już wycałowałam, wymiętosiłam i wywąchałam te dwa cudne,
różowe policzki, przyszła kolej na Syna. Przytula się, dotyka mojego
policzka i rzecze słodkim głosem: "Też masz fajne policzki, wiesz? Takie
KLOPSY..."
Październik. Dla niewtajemniczonych w kościele katolickim to miesiąc
różańcowy. Córka konsekwentnie zamierza przyjąć w maju Komunię, zatem
towarzyszę jej w nabożeństwach różańcowych. Tyle tytułem wstępu w
okoliczności. A teraz dialog.
Córka:"Mamo, pokażesz mi swoje RÓŻAŃCE?" (wtf, se myślę... miałabym mieć kilka..?)
Matka (ostrożnie): "Nie pokażę, bo nie mam."
Córka (zdziwiona): "Jak to nie masz?"
Matka (dyplomatycznie): "Zgubił się."
Córka (stanowczo): "To trzeba Ci kupić!"
Matka (prosto z mostu): "Ja się nie modlę..."
Córka (jakby zjadła wszystkie rozumy): "No, nie modlisz się, bo nie masz SPRZĘTU..."
Córka:"Mamo, pokażesz mi swoje RÓŻAŃCE?" (wtf, se myślę... miałabym mieć kilka..?)
Matka (ostrożnie): "Nie pokażę, bo nie mam."
Córka (zdziwiona): "Jak to nie masz?"
Matka (dyplomatycznie): "Zgubił się."
Córka (stanowczo): "To trzeba Ci kupić!"
Matka (prosto z mostu): "Ja się nie modlę..."
Córka (jakby zjadła wszystkie rozumy): "No, nie modlisz się, bo nie masz SPRZĘTU..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz