niedziela, 22 listopada 2015

Grunt to motywacja.


Bieganie – temat rzeka. Jak zyliardy ludzi na świecie i mnie wciągnął ten sport. Kilka lat temu zaczęłam. Początki oczywiście były trudne. Potem było przyjemniej i bardzo regularnie. A potem nastąpił okres zniechęcenia, który był o tyle przyjemny, że charakteryzował się głównie spędzaniem czasu na tarasie w miłym towarzystwie sąsiadów, dzieci i różnego rodzaju napojów. Regularność gdzieś się zapodziała… Aż do wczoraj.
Wczoraj albowiem, podczas wieczornych przytulasków-wygibasków z dzieckiem płci męskiej, dostałam prosto między oczy. Z grubej rury. Bez tzw. pardonu.
Syn, którego ponad 6 lat temu urodziłam dość szybko, aczkolwiek nie bez bólu, o którego dbam, jak o największy skarb, któremu zapewniam najlepsze jedzonko, najnowsze zabawki, a kiedy trzeba, to nawet gram w Lego The Movie na PS3… otóż ten oto Syn podczas gilgotów wrzasnął do mnie tak głośno, że nie mogłam udać, że nie słyszę: ALE MASZ GRUBY BRZUSZEK, MAMO!!!!!

Coś musi być w tym instynkcie i miłości macierzyńskiej, bo Syn przeżył tę akcję.

A ja obiecałam sobie, że wracam do regularnego biegania i dziś już mam trening za sobą.

2 komentarze:

  1. Czy udzieliłaś synkowi damskomeskiej lekcji pt nigdy, przenigdy kobiecie tak nie wolno powiedzieć? :-D
    Bieganie fajna sprawa, szkoda że szybko się nudzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Syn, z racji wieku i niewielkiego doświadczenia, na razie uznał ten tekst za jeden z największych i najbardziej wyszukanych komplementów ;)

    OdpowiedzUsuń