niedziela, 26 czerwca 2016

Work.

Nie samym życiem człowiek żyje.
Czasem trzeba popracować...


Zasapana wpadam do klientów zgodnie z umówioną wcześniej godziną czyli "chwilę po ósmej". Poranek był szybki niczym błyskawica. Toaleta, ubranie, nabranie odpowiedniego stosunku do rzeczywistości zabrało mi jakieś 10 minut. I jeszcze uczesać się zdążyłam. W każdym razie wpadam, spotkanie się odbywa i wychodzę odprowadzana przez gospodynię.
I kiedy już zbliżam się do furtki, nagle zza pleców dobiega mnie komentarz:
„Tak obserwuję sobie pani fryzury i widzę, że dziś to tak na szybko....”
I przestało być miło.


Dziś Dzień Służbowych Kontaktów Międzynarodowych.
Zadzwoniła albowiem pewna pani z zagranicy. Przedstawiła się jako siostra innej pani. Na wstępie mi rzekła, że tamta pani jest mną zachwycona, więc ta pani pomyślała, że zadzwoni. Wzięła numer od tamtej pani i zadzwoniła. I bardzo by chciała, żebym dla niej zrobiła to samo, co dla tamtej pani.
Proszę bardzo, proszę pani - rzekłam.
We're in touch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz