Wkraczając w nastoletnie życie
człowiek uczy się wielu nowych rzeczy. Zdobywa nowe doświadczenia, obserwuje,
zapamiętuje.
Dziś okazało się, że z
nastoletniego okresu życia zapamiętałam pewne powiedzenie mojej osobistej
Matki. Właściwie była to dramatyczna odpowiedź. Taka ostatnia deska ratunku
przed eksplozją. Taki wentyl, który pozwalał upuścić odrobinę pary i pozwoli na
uniknięcie dokonania zbrodni na moim wątłym nastoletnim ciele. Takie jebnięcie
potężnymi, drewnianymi drzwiami, oznaczające absolutny koniec dyskusji.
Odpowiedź ta padała zazwyczaj
wtedy, kiedy to utrudzona tłumaczeniem Matka proponowała mi wspólne wyjście
gdziekolwiek. Poświęcała cenny czas na zachęcenie, na przedstawienie plusów
dodatnich przedsięwzięcia, ba! nawet czasem próbowała przekupić, byle tylko
wyciągnąć mnie z domu w jakimś celu. Ja wtedy siedziałam i potakiwałam będąc
myślami jak najdalej się dało. I wtedy właśnie, gdy ja bujałam w obłokach,
padało sakramentalne pytanie:
- To co? Pójdziesz ze mną?
Ja na to, lekko spłoszona,
odpowiadałam cienkim głosikiem:
- Gdzie?
I na to Matka, przechodząc na
twarzy ostrą metamorfozę kolorystyczną, zaciskając zęby i rzucając bluzgi
spojrzeniem odpowiadała wyraźnie:
- W DUPĘ CIEMNĄ.
I ja dziś wieczorem, po wyjściu z
domu na wieczorny spacer z psem, spojrzałam przed siebie i powiedziałam do
zwierzęcia: Psie, idziesz ze mną w dupę ciemną.
Taki widok miałam za plecami wracając ze spaceru, 15 m od domu:
Taki widok miałam przed sobą wracając ze spaceru, 15 m od domu:
faktycznie. gdzie nie spojrzeć dupa ciemna :D
OdpowiedzUsuń