Ciśnienie spada. Biomet jest
niedobry. Pstryk i zmiana stacji.
O, tu biomet jakby lepszy – dobra
muza na początek dnia nie jest zła. Jedzie sobie człowiek podrygując. Podjeżdża
na podjazd własny i czując zbliżający się refren rzuca okiem dookoła. Nikoguśko
w całej wsi! Ha! No to człowiek radyjko na full, drzwi jak szeroko i razem z
refrenem wyśpiewywanym w języku obcym na głos (!) rozpoczyna wypakowywanie
zakupów z bagażnika.
Raz machnie lewą nogą, raz
machnie prawą ręką! Podskoczy, obrót wykona na poziomie dwuletniej sąsiadki
trenującej balet, głową machnie, nie raz i nie dwa, w celu przekazania ilości
energii, jaką dostaje od artysty. A potem nawet wykona rozkrok i gest udający
grę na gitarze, której nie powstydziłby się sam Brian May, czy inny sławny
gitarzysta. I w tym momencie, pełnym satysfakcji i spełnienia, człowiek podnosi
wzrok z nad wyimaginowanej gitary i co widzi? No?
W szeroko otwartym oknie
tarasowym budowanym naprzeciwko stoi dwóch panów. Nie ruszają się. Być może są
w szoku. Na progu lasu stoi starsza sąsiadka. Wygląda jakby nie miała sił iść
dalej. Z lewej kolejna sąsiadka – w samochodzie, zwolniła do 5 km/h. Po minie wnoszę, że
jeszcze ocenia sytuację – roześmiać się czy raczej wołać pogotowie?
Także podsumowując cieszę się, że
nie wpadłam na świetny pomysł uwieńczenia występu szpagatem albo nawet skokiem
jete...
https://www.youtube.com/watch?v=HgzGwKwLmgM
https://www.youtube.com/watch?v=HgzGwKwLmgM