środa, 3 sierpnia 2016

Na półmetku.



Z wakacjami to jest dziwna sprawa.
Kiedy ich nie ma, to się na nie czeka, jak na zbawienie. W ciągu roku szkolnego wakacje są synonimem wolności, braku porannego wstawania, braku jeżdżenia w tę i z powrotem, aby dostarczyć dzieci do placówek, braku pośpiechu oraz braku setek wypowiadanych codziennie, i jakby odbijających się o ścianę słów typu: „odrób lekcje”, „pouczyłabyś się trochę”, „przeczytaj to chociaż”, „postaraj się”, i znany wszystkim dzieciakom gwóźdź do trumny czyli „ja w twoim wieku…”
I jak już te oczekiwane wakacje przyjdą, to nagle okazuje się, że czas zaczyna jakby przyspieszać, i zanim się człowieku obejrzysz, masz już w kalendarzu sierpień, a nie zdążyłeś nawet wyjechać na urlop. Poza tym i tak wstajesz rano, bo, co prawda, szkoła cię nie wzywa, ale wzywają cię inne, równie przyjemne, obowiązki. Przez większość dnia usiłujesz pracować, co skutecznie utrudniane jest przez milion pytań zadawanych zwłaszcza przez młodszą młodzież. A młodzież natomiast pomimo twoich starań, by organizować im czas, tak ostentacyjnie się nudzi, snuje po okolicy i nie ma co robić, że zdanie zaczynające się od „ja w twoim wieku…” staje się twoją mantrą codzienną i sama siebie nienawidzisz za to, że znów je słyszysz.
Wtedy właśnie, jak słońce przez mgłę, przebija się nieśmiała myśl. Sama nie wierzysz, że to w ogóle się dzieje. Że na początku sierpnia, w środku wakacji, przed własnym urlopem masz ochotę rozedrzeć paszczę, wyrzucić z siebie całą głęboko skrywaną tęsknotę i wrzasnąć ze środka potężnym głosem:  SZKOŁO WRÓĆ!!!

2 komentarze: